28 stycznia 1978 r.

– Cześć wiceprezesko – powiedział Janusz Pyziak, w stalowych oczach mając dużo ciepła. – Cześć – powiedziała Gabriela, mimo woli ujawniając zaskoczenie i radość. – Właź stary, bo słyszę szmery od sąsiadki. Ledwie zdołała doszeptać do końca te słowa, zgrzytnęły zamczyska sąsiednich drzwi i pani Szczepańska, w palcie z futrzanym kołnierzem i takimż toczku na głowie, wyszła za próg. Po raz pierwszy od historii z donosem Gabriela zetknęła się z sąsiadka oko w oko.”
Pamiętacie czego dotyczył ów donos? Mała podpowiedź: jak nazywała się innowacyjna grupa założona przez Gabrielę Borejko, Janusza Pyziaka, Roberta Rojka, Cesię Żak, Dankę Filipiak, Pawła Nowackiego i Anielę Kowalik, ESD czy LSD? 🙂

No właśnie ta subtelna różnica wywołała cała lawinę nieporozumień. Sfrustrowana pani Szczepańska posądziła grupę ESD o zażywanie narkotyków i postanowiła powiadomić o tym dyrektora szkoły i wychowawcę klasy, profesora Dmuchawca. A ci zmuszeni byli przeprowadzić kontrolę działalności tejże grupy. Obaj panowie zagłębili się w sprawozdania z obrad jej członków. I obaj uznali, że cel jest szczytny i godny pochwały, a sąsiadka zbyt podejrzliwa i pochopna w swoich osądach. Z listu profesora Dmuchawca do Ignacego Borejko: 


Szanowny Panie, miło mi zawiadomić Pana, że na dzisiejszym zebraniu Rady Pedagogicznej znakomita Grupa ESD została oczyszczona z wszelkich zarzutów. Miałem niewątpliwą przyjemność odczytać głośno wszystkie sprawozdania i podsumowania dotyczące eksperymentalnego sygnały dobra. Jeszcze nigdy dotychczas moje wystąpienie na Radzie Pedagogicznej nie wywołało tak szczerych salw śmiechu. (…)

Wspomnianego 28 stycznia do Gabrieli przyszedł Janusz Pyziak, który obiecał zamurować dziurę w ścianie nad piecykiem w pokoju zielonym. To przez nią podsłuchiwała ich rozmowy sąsiadka. Sytuacja ta okraszona jest dużą dozą zazdrości ze strony Pyziaka, ponieważ ojciec Borejko ustawicznie mylił go z niejakim Juliuszem/Klaudiuszem. Tego samego wieczoru Gabrysia i Janusz poszli na randkę. Wszelkie romantyczne zapędy Pyziaka Gaba gasiła w mgnieniu oka. Wtedy też doszło to słynnej wymiany zdań między nimi:

Żałosne, żałosne koleś. Niech Ci mówią „Jasiu” te wszystkie twoje… kwiatuszki. -To mówiąc, Gabriela wyrwała dłoń z ręki Pyziaka i ruszyła energicznym krokiem ku pobliskiemu skrzyżowaniu ulic Roosevelta i Dąbrowskiego. Pyziak za nią. -Kwiatuszki, Kwiatuszki. Jakie znów kwiatuszki?! – Jabłoni. Stary, naprawdę lepiej byś milczał. Mówiłam ci tyle razy. – Mówiłaś. Balona ze mnie zrobiłaś, kwiatuszku. – Tylko nie to, Pyziak, nie jestem żadnym kwiatuszkiem! – O, w istocie-rzekł Pyziak. – Kwiatuszkiem to ty nie jesteś. Dobitne to stwierdzenie zdziwiło nieco Gabrielę. Przystanęło na środku jezdni. -Ach nie? -Nie, rzekł Pyziak mściwie. Przypominasz raczej coś z warzyw. O, kalafior, stara. Kalafior. Jesteś pozbawiona wdzięku i romantyzmu jak on.”

I tak oto Gabriela zyskała przydomek: kwiat kalafiora.

(Ilustracja autorstwa Małgorzaty Musierowicz pochodzi z części Kwiat Kalafiora, żródło: http://musierowicz.com.pl)

Dodaj komentarz